Rozmawiałem kiedyś z kolegą. Gdy ja zaczynałem swoją klubową przygodę z szachami – on był bardzo zdolnym i dobrze grającym juniorem będącym w Warszawskiej czołówce. Jednak
po roku-dwóch zaczął grać coraz mniej, a po dwóch-trzech latach zakończył karierę szachisty. Całkowicie na kilka lat przestał grać. Teraz gdy jest dorosły – wrócił do trenowania. Rozmawiając z nim ostatnio postanowiłem zapytać o powód takiej przerwy – co się stało? Usłyszałem odpowiedź: „Od dziecka do gry zmuszali mnie rodzice. Musiałem codziennie trenować. Lubiłem grać, ale nie chciałem codziennie siedzieć przy szachach. Gdy koledzy wychodzili na dwór – ja musiałem rozwiązywać zadania. Przestałem je [szachy] lubić. Odnosiłem sukcesy – ale nie sprawiały mi radości”. Bardzo poruszyło mnie to co usłyszałem. Będąc juniorem nie miałem o tym pojęcia. Wróciłem pamięcią do swojej przeszłości. Gdy mniej więcej od 1 klasy szkoły podstawowej zacząłem uczęszczać do stołecznego klubu szachowego i regularnie brać udział w zawodach. Czasem widywałem rodziców krzyczących na dzieci po przegranej partii, lub mówiących z wyrzutem „mogłeś/aś się bardziej postarać”. I oczywiście smutek na twarzy zawodnika. Wtedy o tym nie myślałem. Grałem. Bo to kochałem. Bez presji.
I teraz gram dalej.

Często w pogoni za sukcesami, kolejnymi dyplomami i pucharami zapominamy
o najważniejszym – pasji. Pasji która może zostać z dzieckiem do końca życia albo przerodzić
się w przerośnięte ambicje nas – dorosłych i krzywdę nieświadomie wyrządzoną dziecku. Oczywiście, w sporcie potrzebna jest dyscyplina. Potrzebne są godziny, dni, miesiące, lata przeznaczone na trening. Trzeba stawiać swojemu dziecku/podopiecznemu poprzeczkę. Stawiać wyzwania. Ale takie którym dziecko jest w stanie sprostać. I pamiętając o zasadzie, którą zawsze w swojej pracy z dziećmi staram się kierować: Istnieje pasja bez sportu [wyczynowego], ale nie ma sportu [wyczynowego] bez pasji. Możemy dziecko zmusić do godzin spędzonych nad książką, ale na pewno nie przyniesie to w przyszłości pozytywnych efektów
i możemy być pewni, że z przyjemnej, pożytecznej pasji zostaną jedynie złe wspomnienia. Niewątpliwie, studia pomogły mi do tego dojść. Niejednokrotnie jednak spotykałem się
z pytaniem „Po co Ci studia pedagogiczne?”. – Żeby lepiej zrozumieć dzieci i lepiej z nimi pracować oraz żeby szachy były dla nich pasją na całe życie (może jak dla mnie?) a nie przykrym obowiązkiem.

Tym wpisem chciałbym Was zaprosić na serię postów na pograniczu: pedagogiki/psychologii sportu. Postaram się napisać coś ciekawego. Podzielić swoim doświadczeniem instruktora szachowego, ale także wiedzą wyniesioną z murów Akademii Pedagogiki Specjalnej.


0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *